strona główna // forum // chat // kontakt // dodaj do ulubionych // ustaw jako startową


Dyskografia
Skład
Teksty
Slane Castle DVD
U2 LIVE (mp3)
U2 w Polsce
Propaganda
HTDAAB
Vertigo Tour DVD
ZooTV DVD
U2 18 Singles

Powrót do WoTR




POPMART TOUR - WARSZAWA, 12.08.1997



• Przed...


9 sierpnia 1997
U2 już tuż-tuż



























Już za trzy dni U2 zagra na torze wyścigów konnych.

Przygotowania na torze służewieckim trwają od tygodnia. Do wczoraj rozładowano już dziesięć tirów, niebawem przyjedzie kolejnych kilkadziesiąt wozów ze sprzętem - w sumie 1200 ton. Do tej pory armia robotników ogrodziła blachą falistą miejsce pod sceną. Dwa 90-tonowe dźwigi pomagają im przenosić elementy sceny. Jej demontaż trwać będzie półtora dnia.

Przy okazji tor służewiecki zyska nowy mur. Jak nas poinformował przedstawiciel zarządu toru, organizatorzy w zamian za kilkunastometrową wyrwę, która powstała na potrzeby wejścia na płytę toru, zobowiązali się zmodernizować cały mur. Musi się jednak na to zgodzić wojewódzki konserwator zabytków. Ogółem w organizacji koncertu uczestniczyć będzie ok. tysiąca osób. Przed Irlandczykami publiczność rozgrzeje prawdopodobnie brytyjska grupa Audioweb. Howie B - angielski wykonawca techno - nie zagra, jak wcześniej planowano, przed U2, ale w klubie Ground Zero. Tam prawdopodobnie po swoim występie będą się bawić muzycy z U2. Jednak przedstawiciele wydawcy płyt zespołu - firmy PolyGram - sądzą, iż grupa po koncercie ani u nas nie zanocuje, ani nie będzie się bawiła, tylko od razu poleci na kolejny występ do Pragi. W dniu koncertu 40 autobusów z napisem "Koncert U2" od godz. 14 dowozić będzie publiczność spod Dworca Centralnego (dolny poziom). Impreza rozpocznie się o godz. 20. U2 prawdopodobnie wejdzie na scenę godzinę później. Bilety można jeszcze kupić po 62,50 zł w sklepach muzycznych.

Robert Rybarczyk




11 sierpnia 1997
U2 na wykałaczce

- Ten show przyćmi wszystko, co do tej pory stworzyli na scenie Michael Jackson, Rolling Stones i Pink Floyd - zapowiada Serge Grimaux, producent warszawskiego koncertu U2.

Marta, 23-letnia studentka, twierdzi, że większe szczęście nie mogło jej spotkać. Gdy kilka miesięcy temu dowiedziała się z radia, że zespół U2 wystąpi tuż obok jej domu, oniemiała z wrażenia: - Wielkie!, genialne! U2, przy którym dorastałam, którego słuchałam jeszcze w podstawówce w szkolnej szatni! Może nawet Bono będzie patrzył w moje okno - śmieje się. Marta jest jedną z kilkudziesięciu milionów fanów grupy na całym świecie.

- U2 jest zespołem kultowym - tłumaczy Maciej Chmiel, krytyk muzyczny. - Żarliwość, szczerość, prostota, brak zadęcia i taniego efekciarstwa. Na tym polega magia tych czterech ludzi. Co najważniejsze, ich muzyka jest po prostu doskonała. To jeden z najważniejszych zespołów w historii rocka.
Tegoroczna trasa U2 Popmart promuje najnowszy album zespołu - Pop. Sześć kontynentów, 80 miast, 120 koncertów, trzy miliony do tej pory sprzedanych biletów.
- Spodziewam się, że to będzie najlepszy koncert na całej trasie - zapowiada Chris Sochanski z agencji Brzmienie EB, finansującej imprezę.
- Zobaczymy koncert na miarę XXI wieku - twierdzi Piotr Metz, dziennikarz z Radia RMF, które patronuje występowi.

Bóg, miłość i wolność

Sześć lat temu Marta wprowadziła się z rodzicami na nowe osiedle Grabów przy ul. Poleczki, tuż obok Państwowego Toru Wyścigów Konnych na Służewcu. Pamięta, że pierwszą rzeczą, którą wstawiła do swojego pokoju, był magnetofon i płyty U2.
Wyjmuje z szuflady przysypaną kurzem kasetę Stilon Gorzów z nabazgranym napisem: U2 War 1982. Z tego albumu pochodzi piosenka Sunday Bloody Sunday - manifest pacyfistyczny i pierwszy wielki przebój grupy. Irlandczyk Bono, lider zespołu, śpiewa w nim o krwawej niedzieli 30 stycznia 1972 roku, podczas której brytyjska policja zastrzeliła w Ulsterze 13 katolików.
- To chyba najbardziej przejmująca piosenka, jaką znam - mówi Marta. - Jeszcze dziś, gdy jej słucham, przechodzą mnie dreszcze.

Filip Łobodziński, krytyk muzyczny Machiny: - Ich utwory zawsze mówiły o rzeczach wielkich, o Bogu, miłości, wolności. Szczególną rolę odgrywają w nich wątki biblijne, którymi Bono posługuje się niczym kaznodzieja.

Poleczki żądają biletów

31 lipca na Służewiec wjechały pierwsze tiry ze sprzętem. Rozpoczęło się montowanie barierek, sceny, świateł, laserów.
12 sierpnia ze 149 głośników o mocy czterech milionów watów (wystarczyłaby do zasilenia w energię 1500 domów) gruchnie muzyka. Domy przy ulicach Poleczki i Wyczółki na osiedlu Grabów - tym samym, na którym mieszka Marta - znajdą się na bezpośrednim zapleczu sceny. Oddziela je tylko parkan, rząd drzew i dwieście metrów murawy.
Starsi mieszkańcy boją się koncertu - hałasu i dzikich tłumów. Jako rekompensaty zażądali dla siebie 60 darmowych biletów (obecnie bilet kosztuje 62-65 zł).
Pani Maria (nie chce zdradzać nazwiska, bo w pracy będą się śmiali) reprezentuje lokatorów z ulicy Poleczki. Dziesięć dni temu w imieniu administracji osiedla zaniosła organizatorom koncertu list "z wyrazami oburzenia i obawy".
- Żeby taka impreza była raz do roku, to byśmy nie protestowali. Niestety, nie mamy spokoju przez całe lato. Co tydzień jakieś koncerty, bankiety, ognie sztuczne. Cyrk na kółkach do późnej nocy! - mówi wzburzona.

Ekran jak akordeon

Niedziela, dwa dni do koncertu. 400 osób - Irlandczycy, Francuzi, Holendrzy, Niemcy, Amerykanie i Polacy - montuje scenę. To jedna z trzech scen, które równolegle jeżdżą po Europie. Druga jest już w kawałkach w Pradze, gdzie U2 zagra 14 sierpnia, a w Helsinkach kończy się rozbieranie trzeciej po sobotnim koncercie. Tylko ekran jest jeden i przyjeżdża do Warszawy dopiero dzisiaj z Finlandii.
Ogromny "telewizor" będzie miał wymiary 46 na 15 metrów i powierzchnię 700 metrów kwadratowych. Waży 30 ton, składa się jak akordeon i mieści w dwóch TIR-ach. Centralnym punktem scenografii jest 30-metrowy złoty łuk, wielka lustrzana cytryna oraz podświetlana od wewnątrz oliwka na 30-metrowej wykałaczce.
- Będzie to imitacja współczesnego kiczu i parodia konsumpcyjnej cywilizacji - tłumaczy producent koncertu. Zespół pojawi się w rogu sceny i wejdzie korytarzem w środek publiczności. - Muzycy są ubrani w bokserskie szlafroki i wyglądają, jakby przygotowywali się do walki. Wchodzą w tłum i przy dzikim wrzasku fanów skręcają na scenę - opowiada Piotr Metz, który trzy tygodnie temu widział U2 w Lipsku. - Więcej nie powiem, żeby nie psuć zabawy.
Piotr Metz jechał do Lipska pełen wątpliwości: - Bałem się, że ten ogromny show zniszczy prawdziwego ducha U2. Myślałem: co to za sztuka przelicytować Jacksona czy Stonesów, wybudować większą scenę, większy ekran, dać potężniejsze lasery? I zostałem mile zaskoczony. Obejrzałem wspaniałe multimedialne widowisko, idealne połączenie obrazu i dźwięku.

Dwie rozmowy z Bono

Maciej Chmiel był pierwszym dziennikarzem z Polski, któremu udało się rozmawiać z Bono. W 1989 r. pojechał do Amsterdamu, by zaprosić zespół do Polski, a przy okazji przeprowadzić wywiad. Od trzech lat U2 było u szczytu sławy.

- Liczyłem, że uda mi się zaprosić grupę do kraju - mówi Chmiel. - Czułem się jak wysłannik odrodzonej Polski, rzecznik Solidarności i uciskanego do niedawna narodu. W końcu U2 zawsze śpiewało o wolności.

Przynętą miał być list od Lecha Wałęsy.

- Zaproszenie do Polski podpisane przez Wałęsę schowałem do kieszeni koszuli i wsiadłem do samolotu - opowiada. - Dziś można się uśmiechać na myśl o Wałęsie jako promotorze gwiazdy rocka, ale wówczas świeżo uwolnione spod Sowietów demoludy były dla zachodnich artystów kuszącym terytorium.

Maciej Chmiel przez kilka godzin koczował w tłumie fanów przed hotelem, gdzie zatrzymali się muzycy. Gdy Bono wreszcie wyszedł, rzucił się na niego z listem Wałęsy i naklejką Solidarności w rękach. Udało mu się namówić wokalistę na dwadzieścia minut rozmowy. O koncercie menedżerowie grupy nie chcieli słyszeć.

Drugi raz Bono rozmawiał z dziennikarzem z Polski dopiero w tym roku - 29 lipca, po koncercie w Lipsku, udzielił wywiadu Piotrowi Metzowi z Radia RMF.

- Mam na koncie ze sto wywiadów, ale nigdy tak się nie bałem, jak tym razem - mówi Piotr Metz.

Poza samą rozmową zapamiętał niewiele: dziesiątki bramek, promotorów, agentów. Dwie godziny oczekiwania. Wreszcie garderoba otwiera się i w drzwiach staje Bono z kieliszkiem czerwonego wina: - Słyszałem, że macie w Polsce powódź. Czy to jest tak tragiczne, jak wygląda w telewizji?

Koncert wisiał na włosku

Przygotowania do światowego tournee U2 rozpoczęto półtora roku przed premierą płyty Pop.

- Koncert dojdzie do skutku dzięki temu, że nasza agencja wykłada część pieniędzy. W Polsce bilet kosztuje ok. 20 dolarów, a na całym świecie 50. Wątpię, by Polaków było stać na tak kosztowną imprezę - tłumaczy Chris Sochanski z agencji Brzmienie EB. - Na szczęście zespół ma sentyment do Polski i zgodził się na sponsora, choć zwykle tego nie praktykuje.

Tymczasem niedawne tournee U2 po USA omal nie zakończyło się wielką klapą. Nie dopisała publiczność. Miesięcznik Rolling Stone pisał: "Kwietniowy program w telewizji ABC poświęcony U2 zebrał najgorsze wyniki oglądalności w dziejach całego cyklu programów poświęconych muzyce pop. Sprzedaż albumu >>Pop<< osiągnęła zaledwie rozczarowujący milion egzemplarzy. W połączeniu z wysokimi cenami biletów (52 dolary) i olbrzymimi kosztami produkcji (250 tys. dolarów dziennie) sprawia to, że trasa stała się walką o przetrwanie dla zespołu". W Nowym Jorku odwołano dwa z pięciu zaplanowanych koncertów, na drugi koncert w Filadelfii organizatorzy sprzedali tylko cztery z 52 tys. biletów.

Koncert w Polsce także wisiał na włosku, choć z innych powodów. Wiosną prasę obiegła wiadomość, że dotychczasowy organizator - agencja Odyssey - się wycofał.
- Rzeczywiście wszystko wskazywało na to, że koncert się nie odbędzie - mówi jeden z uczestników negocjacji.
- Odyssey przeszarżował w negocjacjach i agenci zespołu zerwali rozmowy - opowiada współorganizator imprezy.

Dopiero po kilku tygodniach Brzmienie EB znalazło nowego organizatora - agencję East West.

Serge Grimaux twierdzi, że zespół przywiązuje do występu w Polsce ogromną wagę:

- Rozmawiałem z Bono dwa tygodnie temu we Frankfurcie. Powiedział, że to będzie więcej niż nadzwyczajny koncert, to będzie nadzwyczajna chwila w ich życiu. Dla nich Polska to nie jest żaden egzotyczny kraj. To jest miejsce, gdzie zawsze chcieli być, ale nie mieli możliwości.

Fragment wywiadu Macieja Chmiela z U2 z 1989 r.:

- Czy między Polakami i Irlandczykami jest jakaś wspólnota losów?
- Jesteśmy europejskimi Murzynami, zawsze uciskani.

U2 i dwaj prezydenci

- Polskim rynkiem ciągle rządzi odrabianie historycznych zaległości - twierdzi Piotr Metz z Radia RMF. - Ludzie chcą zobaczyć gwiazdy, które przez całe lata oglądali tylko w telewizji.

Zaległości chciałby odrobić też Lech Wałęsa. W 1982 r. U2 nagrało wielki przebój "New Years Day" poświęcony Solidarności. Jednak dopiero teraz były prezydent ma szansę porozmawiać z Irlandczykami. - Owszem, przymierzamy się do tego spotkania. Oczywiście, że słyszałem o U2 i bardzo mi się podobają - mówi Lech Wałęsa. Jednak do końca nie wiadomo, czy do spotkania dojdzie.

- Oni chcą i Mr Wałęsa także. Sęk w tym, że między Gdańskiem a Warszawą jest czterysta kilometrów. Mamy mały problem, żeby znaleźć miejsce wygodne dla obu stron. Być może zespół wyląduje po drodze w Gdańsku - przypuszcza Serge Grimaux.

Z Irlandczykami nie spotka się na pewno Aleksander Kwaśniewski.

- Nie ma takiego punktu w kalendarzu. To artyści przyjeżdżają i proszą o rozmowę, a pan prezydent łaskawie się zgadza albo nie. Tak było z Michaelem Jacksonem i panem Stingiem. Teraz nikt o to nie występował - mówi Alfa Hermańska z biura prasowego prezydenta.

Grzeczność za grzeczność

Mieszkańcy Poleczki do dziś nie dostali darmowych biletów, których żądali jako rekompensaty za hałas.

- Myśleliśmy, że załatwimy to na zasadzie: grzeczność za grzeczność. W końcu ludzie mogliby chociaż wejść i zobaczyć to widowisko, które im nie daje spać po nocy - narzeka pani Maria, inicjatorka protestu.

Serge Grimaux traktuje te postulaty raczej żartobliwie: - Nigdzie na świecie nie słyszałem, żeby ktoś wpadł na taki pomysł! Trzeba przyznać, że Polacy są oryginalni i bardzo kreatywni.


"Czy myśleliście kiedyś, że możecie za chwilę zginąć?

LARRY: Tylko na motocyklu Bono!
EDGE: Na motocyklu Bono.
ADAM: Tylko w samochodzie Bono.
BONO: Zginąć? Nie. Zostać zmiażdżonym, tak."

© Copyright by World of Tomb Raider - www.laracroft.pl. All rights reserved!