strona główna // forum // chat // kontakt // dodaj do ulubionych // ustaw jako startową


Dyskografia
Skład
Teksty
Slane Castle DVD
U2 LIVE (mp3)
U2 w Polsce
Propaganda
HTDAAB
Vertigo Tour DVD
ZooTV DVD
U2 18 Singles

Powrót do WoTR




VERTIGO//2005 TOUR - CHORZÓW, 5.07.2005



Autor: Elbereth (u2@pl)




































Chorzow.... Cofnijmy sie o kilka dni....
5 lipca 2005, 6:00 rano, wejscie nr.1, Stadion Slaski. Grupka ok 50 fanow koczuje pod bramkami-chcemy byc jak najblizej sceny, wybiegow... Wiekszosc z fanow ubrana jest w grupowe koszulki u2@pl. Nasi:))
Do godziny 9 kilka krotkich drzemek na karimacie i lekkie sniadanko. Powoli zaczyna robic sie cieplo...Jest coraz cieplej, do poludnia zar leje sie z nieba. Ale nie zraza to nas-nie ma mowy, zebysmy porzucili nasze miejsca pod bramkami i chowali sie w cieniu. Dzielnie tkwimy na tej patelni a w glowie kolacze mi sie jedno - wszystko dla U2, all because of U2...
Nagle okolo 13:00 do bramek podchodza ochroniarze i tlum, ktory juz zdolal sie uzbierac, napiera na wejscie... Niestety falszywy alarm...Ale juz nikt nie moze spokojnie siedziec, o lezeniu mozna pomarzyc...Przez dwie godziny tloczymy sie w upale marzac o kropli deszczu z chmurek swobodnie przelatujacych po blekitnym, chorzowskim niebie.
Nareszcie nastepuje godzina zero! 15:00!!! Tlum fanow napiera na 8 waskich bramek. Ochrona w bardzo szybkim tempie sprawdza bilety (kilka osob cofnieto z powodu podrobionych biletow), kiepska kontrola zawartosci plecakow, wiec aparat zostaje wniesiony na stadion i szybki bieg w kierunku tunelu prowadzacego na plyte. Chyba nigdy w zyciu tak szybko nie bieglam. Wpadam na plyte i...zamieram. Staje jak wryta - powala mnie i przytlacza wielka scena z ogromnymi czerwono-czarnymi glosnikami, telebimami i srebrnym ekranem. Z tego "odretwienia" wyrywa mnie kolezanka krzyczaca, ze mamy miejsce pod lewym (z perspektywy plyty stadionu) catwalkiem. Podbiegam do wybiegu, znajduje znajomych i emocje daja o sobie znac- prawie wybucham placzem. Zreszta nie ja jedna. Tyle lat oczekiwan, marzen i snow o U2 spelnia sie wlasnie w tej chwili...jest 15:05. Jeszcze tylko 6 godzin i U2 wyjda na scene. 6 najdluzszych godzin swiata.
Niemilosierny upal, tloczacy sie fani (chociaz myslalam, ze bedzie tragicznie, ze zostane zdeptana, zgnieciona-a tu nic prawie pelna kultura-z wyjatkami, ale nie mozna mieć wszystkiego). Ochrona podaje nam wode, zebysmy nie pomdleli z tego zaru. Fani U2 przywracaja mi wiare w ludzi-moja przyjaciolka zle sie poczula z powodu slonca i temperatury. Od razu rzucili sie na pomoc szybko organizujac wode, mokre chustki i tabletki przeciwbolowe. Naprawde przywrocili mi wiare w ludzi...Ale to przeciez fani U2:))
Odliczanie trwa...5, 4, 3 godziny... Palacy zar zmienil sie w powodz. Strumienie deszczu zalewaja wybiegi, scene, publicznosc...Teraz juz nie marzymy o kroplach deszczu...teraz chcemy, zeby przestalo padac jak najszybciej... Wpatrujemy sie w szaro-brunatne niebo...
Jest 18:30, a na scene wchodzi pierwszy support -The Magic Numbers. Grupa w ogole mi nie znana. Graja bardzo skoczna i lekka muzyke. Soft rock z country. Probuja przegonic dzeszcz, ktory wciaz pada...Nic z tego...Przerwa. Na scenie montuja sie The Killers. Teraz zaczyna sie powoli goraczka przedU2owa. 19:45 na scene wychodza Killersi. Graja swoje najwieksze przeboje - Jenny Was a Friend Of Mine, Mr.Brightside, Somebody Told Me, Smile Like You Mean It, All the Things That I've Done i On Top. Zacinajacy deszcz niestety wygania ich ze sceny zaledwie po okolo 15-20 minutach... O 20:00 na scene wchodza techniczni U2. Nareszcie!!!! Zwijaja folie przykrywajace odsluchy, wycieraja scene i wybiegi. Techniczni spaceruja z gitarami Adama i Edge'a po catwalkach wzbudzajac ogromny aplauz. Dziewczyna w kowbojskim kapeluszu zjawia sie na naszym wybiegu z mikrofonem... Moje serce zaczyna szalenczo bic - Bono tu bedzie, Bono tu będzie - kolacze mie sie po glowie. Deszcz o dziwo coraz slabiej pada, jeszcze wciaz kropi ale jakby coraz mniej... Publicznosc stloczona pod parasolami, pelerynami i workami nerwowo wpatruje sie raz w niebo, raz w scene. Okolo 21 emocje siegaja zenitu. Z glosnikow plyna dzwieki. Rozpoznajemy od razu to "The Cry"- U2... Przez korone stadionu przetacza sie ogromna meksykanska fala, ktora schodzi na plyte - nasz sposob na deszcz.
Nagle ktos krzyczy: Larry!!!! Amok, szalenstwo... Z glosinkow plyna pierwsze akordy VERTIGO!!! Tak to dzieje sie naprawde!!! Unos, dos, tres, catorce!!! - slysze odliczanie Bono! Szalenstwo porywa mnie, nie wiem co sie ze mna dzieje, stoje w falujacym, dzikim, rozspiewanym tlumie. Zastanawiam sie czy to dzieje sie naprawde... Jest 21:07... Dzikie dzwieki gitary The Edge'a przeszywaja mnie na wylot. Nie jestem w stanie skakac razem z tlumem. Obezwladnia mnie wszechobecna muzyka. Zanim sie spostrzeglam VERTIGO zmiena sie w jeden z moich ukochanych utworow I WILL FOLLOW. Teraz juz daje sie poniesc tlumowi i emocjom-spiewam razem z Bono, a w glowie mam: I will follow U2, always... Przypominam sobie teledysk do tego utworu, skacze i spiewam coraz glosniej. Utwor sie konczy. "How are you?' slychac ze sceny. Tak! To Bono wita sie z nami. Tlum wyje, piszczy, krzyczy, gromkie brawa ze wszystkich stron stadionu. "This is THE ELECTRIC COMPANY" - oznajmia dalej Bono. Edge wygrywa pierwsze akordy kolejnego utworu z BOY. W polowie tego kawalka w strone naszego wybiegu podaza The Edge! Tak, on tu zaraz bedzie!!! Slysze glos przyjaciolki: "Edziu tu idzie!!!!". Juz sie zbliza... Jest!! Stoi tuz przede mna, gra na jednym ze swych Gibsonow. Szybko robie kilka zdjec i wpatruje sie w jednego z najwspanialszych gitarzystow naszych czasow. Tak, to dzieje sie naprawde, tuz przede mna stoi The Edge. Ten Edge z U2. Tak jestem na koncercie U2!!! Takie mysli przebiegaja mi przez glowe. A to dopiero 18 minuta koncertu...
Ale zaraz, slysze ogluszajacy pisk mojej kolezanki - Bono tu idzie!!!! Bono!!! Spogladam na poczatek wybiegu - rzeczywiscie BONO zbliza sie w nasza strone!!! Nie panuje nad soba, wydzieram sie w nieboglosy, wykrzykuje jego imie. Bono nie zwracajac uwagi na piski widowni spokojnie zaczyna swoisty taniec z Edge'm. Kraza wokol wybiegu, droczac sie ze soba jak to maja w zwyczaju. Po kilku chwilach Edge porzuca Bono i wybieg i udaje sie na scene. Natomiast w Bono na chwile budzi sie Mr.MacPhisto - pozuje fotoreporterom robiac miny typowe dla Pana MacPhisto. Nagle odrywa wzrok od aparatow i patrzy w nasza strone, na flage irlandzka oraz polska. Na nasz transparent z wiele mowiacym tekstem - I wanna be with U2night. Kilka razy czyta ten tekst po czym spoglada na nas (znow Pan MacPhisto wzial gore) i odwraca sie na piecie wychodzac z wybiegu. Dumny i zadziorny.
Teraz ze sceny patrzac w niebo nad stadionem intonuje CAN'T STAND THE RAIN, ktory w mgnieniu oka (ucha) zmiania sie w ELEVATION. Bono skanduje:" The Edge, The Edge!". I Edge zaczyna wygrywac riff za riffem znany nam z przedostatniej plyty. Potem Bono wykrzykuje E-L-E-V-A-T-I-O-N!!!! I zaczyna sie szal!
Po tym utworze nadchodzi ten niezwykly moment... Jest 21:29. Z glosnikow dochodza nas pierwsze dzwieki NEW YEAR'S DAY - najbardziej polskiego utworu U2. Zaczynamy szalenczo wymachiwac naszymi "machidelkami". Plyta tonie w morzu czerwieni, korona zamienia sie w biale fale. Na samym poczatku Bono nic nie widzi, stoi plecami. Ale gdy sie odwraca staje jak wryty. Nie wie co sie dzieje. Spiewa rozpoczeta kwestie, po czym zdejmuje okulary i z rozdziawiona buzia patrzy na to co przed nim. Po czym zdejmuje kurtke i wywraca ja na lewa strone zakladajac czerwona podszewka na wierzch, gleboko nam sie klania i 3 razy klepie sie dlonia po sercu. Jest zdumiony, zachwycony i zaskoczony. Nie zapomni tego dlugo. Jestesmy dumni, ze akcja powiodla sie, jest pieknie. Wszyscy maja dreszcze, lzy w oczach. Czujemy sie jednoscia, jestesmy z siebie dumni.To wspaniale!!! Bycie Polka, Polakiem jest cudowne! Wszyscy w tym momencie tak czuja. W miedzyczasie na spacer po naszym wybiegu wybiera sie Adam. Zbliza sie do nas swym sprezystym krokiem. Podchodzi do krawedzi wybiegu - jest na wyciagniecie reki. Usmiecha sie, pozuje do kilku zdjec i wychodzi. Bono konczy spiewac po czym mowi: "Beautiful country, beautiful day!' Przezywamy naprawde wyjatkowy moment koncertu. Warto bylo stac w upale, w deszczu, w scisku, zeby doczekac tak magicznej chwili. Jestemy jednoscia - i oni na scenie i my na widowni. Spontaniczne zachowanie Bono nas urzeka. Stal się on czescia naszej flagi. Jest pieknie. Od tej chwili moze byc juz tylko wspaniale. I rzeczywiscie tak jest. Wydaje mi sie, ze po tym co zobaczyli przed soba chlopaki bardziej sie skupili na grze, wlozyli wiecej serca w to co robia. Koncert zaczyna jeszcze bardziej plynac. Jest cudownie.
Zaczyna sie BEAUTIFUL DAY. Bono wtraca w tekst utworu: "See the world in green and blue, Brand new Poland right in front of you". I zaraz potem ' See the the red flag and white, see the oil fields at first light'. Jestesmy szczesliwi. Pod koniec slysze bardzo znajome dzwieki...." We're Sgt.Pepper's Lonely Heatrs Club Band We hope you have enjoy the show, We're Sgt.Pepper's Lonely Heatrs Club Band, sit back and let the evening go!"- przeciez to "Sgt.Pepper's Lonely Heatrs Club Band" Beatlesow!! Jest naprawde pieknie - beautiful day, nie ma co!
Bono zaczyna opowiadac o krolestwie, ktore powinno przyjsc nie tylko w Niebie ale również w naszych miastach i krajach. I mowi :' Dziekuje, dziekuje!' Tak, mowi do nas po polsku! Bardzo nas tym ujmuje. Do naszych uszu docieraja dzwieki I STILL HAVEN'T FOUND WHAT I'M LOOKING FOR. Przeciez to nie jest prawda- ja wreszcie znalazlam to czego szukalam. Znalazm U2...Takie mysli plyna przez moja glowe... Publicznosc spiewa razem z Bono. Echo roznosi sie po okolicznych dzielnicach, parku rozrywki. Zapewne dociera do Katowic... Piekne chwile.
Rozpoczyna sie jedna z piekniejszych ballad o milosci ALL I WANT IS YOU. Bono znow zbliza sie do naszego catwalku. Idzie swym kocim krokiem, wypatrujac ofiare... zaraz wyciagnie ktoras z dziewczyn na scene... jest na wyciagniecie reki... droczy sie z publicznoscia podchodzac pod sama krawedz. Robie kilka zdjec. Nagle -2 metry ode mnie...- wypatruje ta szczesliwa, ktora zatanczy z nim na scenie... Szczerze zazdroszcze dziewczynie... ale coz... nie mozna miec wszystkiego. I tak sie nie przejmuje. W koncu ja tez jestem w niebie. Bono jest 1,5 metra ode mnie. Po tancu caluje uszczesliwiona dziewczyne w reke, a sam podchodzi w nasza strone i nachyla sie do czlonka ekipy, ktory podaje mu wode i recznik. Teraz Bono jest blizej niz kiedykolwiek - niecaly metr... Serce wali jak szalone, nawet nie jestem w stanie krzyczec. Stoje otepiala i patrze sie na niego...Stadion spiewa ALL I WANT IS UUUUUUU!!!!!!!
Zostawia nas....A my wciaz spiewamy. Nie dajemy mu dojsc do slowa. Gdy juz cichniemy, a on wraca na scene zaczyna sie spektakl - rusza CITY OF BLINDING LIGHTS. Ekran, ktory znajduje sie na tylach sceny wypelniaja blyszczace, kolorowe swiatelka, przeplywaja od gory do dolu, blyszcza, oslepiaja. Ekran wypelniaja niezliczone stumienie kolorowych perelek, zmienaja sie w napisy, rozblyskuja i gasna....Niesamowita feeria barw. Spiew Bono goruje nad nami.
Po chwili na ekranie pojawia sie sinusoida zycia. Bono wybiera z tlumu dziewczyne, ktora ponoc mowi po angielsku. Ma byc tlumaczem. Bono opowiada historie o facecie, ktory wychowal sie nieopodal i zwinal mu jego okulary, a w zamian dal rozaniec. Potem Bono demonstruje to co Ojciec Swiety (bo to przeciez o Niego chodzi) zrobil i jak zakladal okulary. Po tej historii Bono dedykuje MIRACLE DRUG Papiezowi Janowi Pawlowi II. Niesamowity moment. Publicznosc jest zachwycona.
Nagle ekran gasnie, slychac cichnace dzwieki gitary The Edge'a. Rozpoznajemy od razu ten utwor. To najbardziej wzruszajacy utwor z nowej plyty- This one is for my father Bob, Bob Hewson - mowi Bono... I plyna piekne dzwieki SOMETIMES YOU CAN'T MAKE IT ON YOUR OWN. Na ciemnym telebimie pojawia sie czarno-bialy obraz wyjatkowo wzruszonego Bono. A na ekranie idaca postac. Bono spiewa do niej - wszyscy wiemy, ze to Bob... Nie bylam w stanie sie ruszyc. Po raz kolejny emocje wyrwaly sie spod kontroli ...
Po tak niesamowicie emocjonalnym utworze musialo nastapic cos lekkiego-wszyscy ropoznalismy bas Adama gorujacy nad nami. LOVE AND PEACE OR ELSE. Oto znow podaza do nas Adam. Tym razem stoi tuz przede mna i czyta nasz transparent. Patrzy na nas usmiechajac sie zabojczo. I do razu zaczyna inaczej grac - bardziej nonszlancko. Ach ten Adam. Po chwili dolacza do niego The Edge - czesty gosc na naszym catwalku. Teraz obydwaj graja tak blisko nas...Kilka zdjec i znow rozplywamy sie...Tak to ONI!!! Sa tak blisko !!!! Ach...
Wracaja na scene, na ktorej szaleje Bono z opaska COEXIST na glowie. Demoluje werbel Larry'ego zaburzajac pierwsze uderzenia perkusji w SUNDAY BLOODY SUNDAY - jest wspanialym wokalista, showmanem, ale niech lepiej zostawi perkusje i gitare chlopakom. Tym razem stadion robi sie zielono-bialo-pomaranczowy, wszedzie powiewaja irlandzkie flagi. SUNDAY roznosi nas i stadion. Spiewamy razem z Bono. Dreszcze wielkosci slonia przechodza mi po plecach... Przypomina mi się wedrowka pustymi ulicami Derry w Polnocnej Irlandii - miescie, w którym miala miejsce tytulowa Krwawa Niedziela... Piorunujace wrazenie . Krzyczymy: NO MORE!
SUNDAY przechodzi w poruszajacy BULLET THE BLUE SKY. Na ekranie zaczynaja sie pojawiac samoloty, scena tonie w czerwieni, dymy wiruja nad nami. Dziwnie delikatny riff Edge'a porusza jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Do BULLET Bono dolaczyl jedna linijke z PLEASE i JOHNNY COMES MARCHING HOME, a pod koniec utworu z opaska na oczach intonuje THE HANDS THAT BUILT AMERICA.
Teraz nastepuje chwila, ktora poruszyla mnie niemal tak jak NYD. Otoz Bono wychodzi na scene z harmonijka i gitara....Zaczyna RUNNING TO STAND STILL. Moj ukochany utwor...Teraz juz nie ma powodu panowac nad soba. Zalewam sie lzami. Stojacy nieopodal ochroniarz patrzy na mnie z politowaniem... Nie przejmuje sie tym. W koncu to RUNNING... Rozplywam sie... jestem w niebie... delikatne dzwieki przeszywaja mnie na wskros...
Na ekranie pojawiaja sie deklaracja praw czlowieka i U2 schodza ze sceny. Ja wciaz nie moge sie uspokoic... placze... Lecz szybko wracaja. Tym razem z glosnikow dobiegaja nas dzwieki PRIDE (IN THE NAME OF LOVE). Bono znow wyrusza na wedrowke po wybiegach-najpierw prawy, potem lewy. Jest znow u nas. Kolyszemy sie razem z nim w takt PRIDE. Tak latwo z nami nie bezie - spiewamy "ooooooo'. For Martin Luther King "ooooo' Zespol chce rozpoczynac kolejny utwor, ale przez chwile jeszcze Bono ich powstrzymuje pozwalajac nam wyspiewac sie.
Zaraz potem na ekranach pojawiaja sie flagi panstw afrykanskich, a my wiemy, ze zaraz zacznie sie WHERE STREETS HAVE NO NAME. Przez ekran plyna flagi a Bono mowi: "sing for Africa. Jurney for equality moves on!' Dajemy sie porwac fali dzwiekow i odplywamy tam gdzie ulice nie maja nazw... Jest magicznie... Ale bedzie jeszcze bardziej magicznie...
Bo oto na scenie pojawia sie technik z gitara Bono, na ktorej on za bardzo nie umie grac... Ale coz wybaczamy mu to - po prostu zachwycamy się tym jak ladnie wyglada z gitara i juz! "Jestescie naprawde wspanialymi ludzmi, mamy naprawde ogromne szczescie, ze mozemy byc tu z wami' mowi Bono i dodaje 'Dziekuje' po polsku. Na co caly stadion zaczyna skandowac: 'DZIĘKUJEMY! DZIĘKUJEMY!' Slyszymy pierwsze takty najpiekniejszej ballady milosnej swiata... ONE... Fale dreszczy przechodza przez publicznosc...Wstrzasaja nami... fani maja znow lzy w oczach, ciarki na plecach, gesia skorke... Emocje siegaja zenitu... Hear us coming Lord, Hear us coming, hear us knocking at your door-wtraca Bono na sam koniec utworu. Odklada gitare i wychodza. "Thank you, dziekuje!' rzuca ze sceny-znow po polsku. Ekstatyczna publicznosc podnosi wrzawe. Dlugo nie trzeba ich wywolywac.
Tym razem przyszedl czas na odrodzenie ZOO TV- czyli tak zwany Achtung Baby Set. Zaczyna sie ZOO STATION tak jak na koncertach podczas tamtej, wspanialej trasy-ekran wypelniaja ikonki z ZOO TV, potem pokazuje sie sniezacy ekran a na jego tle Bono. Odlatuje. Mnie juz nie ma w Chorzowie-jestem gdzies na ZOO STATION. Unosi mnie tlum, wpatruje sie w ekran, na ktorym pojawiaja sie (jak w ZOO TV) rozne napisy: BECOME, LOVE, BELIEVE... Brakuje mi tylko WATCH MORE TV... Bono, w skorzanej wojskowej kurtce i wojskowej czapce, jak za dawnych czasow bawi sie kamera. W srodku utworu na nasz catwalk wbiega podekscytowany The Edge i wymachujac reka krzyczy :"It's alright, it's alright, it's alright"! Zupelnie nie jak The Edge-zwylke spokojny, zamyslony i skupiony tutaj dal sie poniesc. Wspaniale! Nie tylko my unieslismy sie w tym pradzie ZOO STATION. Edge takze.
Kolejne grzmoty gitary zapowiadaja THE FLY. Na ekranie pojawiaja sie kolejne kolorowe obrazy, wszystko wiruje, zapominam o swiecie. Liczy sie dla mnie tylko tu i teraz. THE FLY i my i tlum...
Wyciszam sie przy pierwszych taktach WITH OR WITHOUT YOU. Tlum sie uspokaja spiewajac z Bono ten piekny utwor... "Dobranoc!' - znow polskie slowa w ustach Bono wywoluja gromkie brawa na widowni. Zespol wychodzi. Nie dajemy za wygrana, wywolujemy ich na scene.
Sa! Tym razem ALL BECAUSE OF YOU. Bono wymachuje tamburynem, szaleje - mimo, ze to juz koniec koncertu on jak zwykle jest wulkanem energii. Zaraz po ABOY Bono podchodzi do Edge'a, ktory trzyma akustyczna gitare i mowi, ze zauwazyl wiele irlandzkich flag. Mowi, ze jestesmy do siebie bardzo podobni, dwa wsapaniale panstwa, narody, wspaniali ludzie. Cieszy sie, ze jestemy w Unii Europejskiej. Ten utwor to piesn odkupienia dla aroganckich gwiazd rocka (tu klania się nam dajac do zrozumienia, ze to wlasnie chodzi o niego). Aplauz publicznosci goruje nad Chorzowem. Edge zaczyna grac cos czego od razu nie poznajemy... Nagle slyszymy - przeciez to YAHWEH (najgorszy utwor na plycie, najbardziej banalny). Ale przeciez to jakas perelka, cudenko... Akustyczna wersja jest po prostu perlowa... rozplywamy sie nad nia patrzac na obrazy na ekranie. Wielka biala golebica, krzyz, fontanny zlotych swiatelek tryskaja z ekranu... jest pieknie... Niesamowite zgranie glosow Edge'a i Bono i przepieknie brzmiaca gitara akustyczna - tworza cudenko z tego utworu. Chyba zaczynam przekonywac się do YAHWEH. "Take this heart and keep it save' Bono zmienia koncowke. To ich serce dla nas.
Az tu nagle unos, dos, tres, catorce! Tak wiemy, to juz koniec...VERTIGO po raz drugi. Tak zwykle koncza europejskie koncerty. Nie mamy zludzen, ze tak oto dobiega konca najpiekniejsze 2 godziny w zyciu... Na ekranie czerwono-czarne spiralne wzory wprowadzaja nas w hipnotyczny trans. Razem z Bono spiewamy ostatnie linijki tekstu. Utwor sie konczy... Bono intonuje HAPPY BIRTHDAY TO YOU - ktorys z czlonkow ekipy ma dzis urodziny. Choralnie odspiewujemy Sto Lat. "Thank you, God bless you, dobranoc, dziekuje" - ostatnie slowa Bono. Zespol schodzi ze sceny....Na ekranie czerwony napis THE END...
Jest 23:24... Koniec...
Dzwiek, oprawa wizualna, przygotowanie zespolu i wreszcie glos Bono... Wszystko magiczne, wspaniale i piekne! Chlopaki sa naprawde w znakomitej formie - wcale nie widac po nich ani zmeczenia trwajaca już ponad pol roku trasa, ani znudzenia koncertami. Sa po prostu wielcy! Dali nam z siebie naprawde wszystko, tak jak my chcielismy im dac wszystko. Moment z flaga był niesamowity - czulismy się naprawde wspaniale, a pozniejsze reakcje na forum tylko potwierdzily to, ze pomimo naszych czestych sprzeczek, malych klotni jak już przychodzi co do czego potrafimy być jednoscia, potrafimy dzialac i krzyczec jednym glosem. Po NYD wydaje mi się, ze spolecznosc U2owa w Polsce jest chyba najwspanialsza na swiecie! Bo przeciez nigdzie i nigdy nikt tak nie powital zespolu! To było cos wielkiego!!!!! Byliśmy wielcy! Oni byli wielcy! Naprawde był to BEAUTIFUL DAY i BEAUTIFUL NIGHT. Miejmy nadzieje, ze po takim koncercie beda nas czesciej odwiedzac. Albo chociaz zrobia nam prezent w postaci DVD z Chorzowa... Chociaz NYD... Marzenia...ale kto wie... Marzenia czasem się spelniaja.

I jak tu wrocic do rzeczywistosci????
Nie wiem....Na razie nie probuje... Dobrze mi tu w miejscu zwanym Vertigo....

5 LIPCA 2005, CHORZÓW, POLSKA - JEDYNY KONCERT. ALE JAKI!

Vertigo
I Will Follow
The Electric Co. / Bullet With Butterfly Wings (snippet) / I Can See For Miles (snippet)
Can't Stand The Rain (snippet) / Elevation
New Year's Day
Beautiful Day / Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (snippet)
I Still Haven't Found What I'm Looking For
All I Want Is You
City Of Blinding Lights
Miracle Drug
Sometimes You Can't Make It On Your Own
Love And Peace Or Else
Sunday Bloody Sunday
Bullet The Blue Sky / The Hands That Built America (snippet) / When Johnny Comes Marching Home (snippet)
Running To Stand Still
Pride (In The Name Of Love)
Where The Streets Have No Name
One

Zoo Station
The Fly
With Or Without You

All Because Of You
Yahweh
Vertigo / Happy Birthday (snippet)


"Zespół musi mieć frajdę z robienia zamieszania. Wsadzać kij w mrowisko - oto wyzwanie".

The Edge

© Copyright by World of Tomb Raider - www.laracroft.pl. All rights reserved!