okładka soundtracku

Okładka płyty z muzyką instrumentalną z Cradle of Life.

okładka singla 'Did My Time' zespołu KoRn. Utwór niedostępny na soundtracku!

Okładka albumu grupy KoRn. Zawiera utwór Did My Time.


.: SOUNDTRACK :.


• The Cradle of Life - Music Inspired by the Motion Picture

Data wydania: 22.07.2003

Spis utworów:
1. DAVEY BROTHERS - Heart Go Faster
2. FILTER - The Only Way (Is The Wrong Way)
3. ALEXANDRA SLATE - Bad Girl
4. P.O.D. - Satellite (Oakenfold Remix)
5. THE DANDY WARHOLS - The Last High
6. SALIVA - Time
7. LUNATIC CALM - Leave You Far Behind
8. MOBY - Jam For The Ladies (Jason Nevins Remix)
9. THE CRYSTAL METHOD - Starting Over
10. SLOTH - You Can't Look Away
11. NADIRAH "NADZ" SEID - I Hate This
12. KASABIAN - Reason Is Treason
13. 3RD STRIKE - Into Hell Again
14. CONJURE ONE FEAT. SINEAD O'CONNOR - Tears from the Moon
15. DAVID A. STEWARD - Flight To Freedom
16. ALAN SILVESTRI - Pandora's Box


Opis płyty:
Po bardzo długich męczarniach najpierw z dostaniem krążka, potem z dokładnym jego wysłuchaniem oraz zebraniem się do jego opisania powstał ten oto tekst... Chodzi oczywiście o soundtrack do filmu Tomb Raider Cradle of Life bądź jak kto woli Kolebka Życia. Oczywiście przy tego typu soundtrackach nie możliwe jest nie porównanie go ze ścieżką dźwiękową z części pierwszej i coś co od razu rzuca się poprzez słuchaweczki do uszu to to że jest on zupełnie inny :-). Spokojniejszy od tego z jedynki i nieco „uboższy” a to dlatego że zabrakło mu tego czegoś co dawała Elevation (oczywiście mojego ukochanego U2), mianowicie nie ma utworu który dzięki dwóm akordom dawał tak niesamowite doładowanie i który można było usłyszeć wszędzie (przypominam że „Korn – Did My Time” nie ukazał się na soundtracku). Płytka zaczyna się raczej spokojnie, zespoły o których przyznam się szczerze wcześniej nie słyszałem potrafią zająć tzn. dają się lubić (nie wiem dlaczego ale kiedy słyszę Davey Brothers – Heart Go Faster od razu chce mi się śpiewać „I’ll see yo!”). Filter zagrał nam raczej spokojny i bardzo miły dla ucha gitarowy utworek o nieco ostrzejszym refrenie aczkolwiek pozostawiający po sobie miłe odczucia... Zaraz potem Alexandra Slate – Bad Girl i... pierwszy zawód... Byłem przekonany że będzie to cover świetnej piosenki Donny Summer (który śpiewała w swojej wersji również Anastacia wraz z Jamiroquaiem) jednak niestety tak się nie stało... Zupełnie nowa very „bad girl” pozostawiła mi jakąś pustkę szczerze mówiąc nie wiem dlaczego... Satellite P.O.D. jest hmmm... kolejne dziwne odczucia, może dlatego że nie lubię Paula Oakenfold’a , może dlatego że po głowie gdzieś tam chodzi mi Satellite nagrany przez Bosco który ukazał się na soundtracku do jedynki... nie wiem... „The Last High” kolejny raczej spokojny gitarowy utwór będący miłym przerywnikiem przed ostrzejszym „Time”. Nie wiem dlaczego ale większość kawałków jest według mnie podobna do siebie przez co odbiór soundtracka mógł być nieco zaburzony... I z numerem siedem wchodzi na ring Lunatic Calm, KnockOutując wszystkich za pomocą „Leave You Far Behind”. Pierwszy i tak naprawde jedyny 100% hit na tej płycie... Znacie go na pewno może ze Spiderman’a a może z X-Man’ów... Utwór którego tekst zajmuje pięć linijek jest naprawdę mocny i dodający energii przez co przypomniały mi się miłe czasy...

Moby, a dokładniej Jason Nevins który remixował Moby’ego i kolejne rozczarowanie... Naprawdę nie lubię jak ktoś nie potrafi poskładać kilku kawałków w jedną spójną całość... Moby jest tutaj zupełnie z innej bajki... Jedni uznają to zapewne jako plus ponieważ jest to swojego rodzaju różnorodność dla mnie jest to duży minus... Gdy za pierwszym razem ujrzałem te trzy słowa tj. „The Crystal Method” pojawił mi się na twarzy uśmiech... Mam nadzieję że pamiętacie „Name Of The Game” który mogliśmy usłyszeć w Blade 2? Tutaj jest nieco inaczej choć mimo iż nie za bardzo przepadam za transem to pozostaje to stare, dobre Crystal Method... Sloth, kolejeny zespół który nie wiadomo dlaczego po bardzo ciekawym, gitarowym wstępie w refrenie grzeje na gitarach jakby mu wzmacniacz dopiero co podłączyli... Nie podoba mi się coś takiego, choć same w sobie te kawałki są całkiem ciekawe jednak słuchając ich pod rząd staje się to męczące... Nedirah „Nadz” Seid – I Hate This jest dla mnie swojego rodzaju powrotem do korzeni tzn. jest utrzymany dokładnie w tych samych klimatach co Get UR Freak On - Missy Elliott (z Nelly Furtado) i co tu dużo mówić, po kolejnym ostrzejszym/spokojniejszym utworem gitarowym na jedno kopyto w tym wypadku jest to miła odmiana... Kasabian – Reason Is Treason jest utworem który bardziej pasowałby mi do „Gone In 60 Seconds” (notabene również z Angeliną Jolie) niż do Tomb Raider’a a to dlatego że słuchając go widzę Ford’a Mustang’a mknącego po L.A. :-). Utwór jak najbardziej mi się podoba i lepszy taki biały kruczek niż kolejny gitarowy kawałek. 13-stka zaczyna się fajnymi bębnami, później wchodzą (znów :( ) gitary które chyba miały imitować fugę Bacha no i na koniec znów sobie któryś przypomniał że mają fajne wzmacniacze i rypią na gitarach... dlaczego???... Conjure One z Sinead O’Connor to w zasadzie jedyny balladowy kawałek na całej płycie... Bardzo stonowany lekko zaciemniony ale miły do słuchania no i oczywiście mamy smaczek w postaci Sinead... David Stewart nagrał bardzo fajną, spokojnie rozwijającą się muzyczkę z gitarą solo!!! O dziwo jest to całkiem co innego od reszty gitarowych utworów, coś co pokazuje że gitara nie koniecznie musi brzmieć tak jak w niektórych wyżej wymienionych... Ostatni (nie nazwę go sumujący bo byłoby to absurdem) utwór to Pandora’s Box Alan’a Silvestri’ego... Kawałek zupełnie inny od reszty tutaj zawartych podobał mi się równie bardzo jak Lunatic Calm... Utwór instrumentalny, bardzo fajnie oddaje swój spokój słuchającemu przez co może nas uspokoić po nerwach związanych z gitarami :-).

Co tu dużo mówić... Soundtrack jest średni... Mamy takich dużo, gdzie naprawdę świetne utwory są przemieszane z tymi słabszymi które czasami psują wrażenie i ogólny obraz całości... Możemy tu zaobserwować że inwestowanie w mało znane zespoły nie zawsze wychodzi na dobre (nie mówię broń Boże o dwóch pierwszych utworach i im podobnym)... Patrząc przez pryzmat soundtracku do części pierwszej nie mogłem darować producentom że sknocili ten krążek... Pierwsza część była po prostu świetna!! Zaczynając oczywiście od U2 przez Fatboy Slim’a, Missy Elliott, Outkast a na Chemical Brothers czy niemieckim Die Toten Hosen kończywszy soundtrack ten oddawał cały klimat filmu... W tym Tomb Raiderze spokojnie raczej nie było a soundtrack pokazał nam coś zupełnie innego... P.S. Przypominam że jest to tylko i wyłącznie moja opinia... Osoby nie zgadzające się z powyższym muszą to zrozumieć... Co najwyżej mogą mi to wyperswadować przez mail’a.

Thank You, Drive thru



• Cradle of Life Original Movie Score

Spis utworów:
1. Opening
2. The Luna Temple
3. Shark Attack
4. "I Need Terry Sheridan"
5. Arrival In China
6. Captured By The Shay Ling
7. Escape form Chen
8. Flower Pagoda Battle
9. Skydive Getaway
10. Orb Transmission
11. Journey To The Cradle Of Life
12. The Cradle of Life
13. Pandora's Box
14. "Not Meant To Be Found"
15. Lara Croft - Tomb Raider


Opis płyty:
Przy okazji premiery Kolebki Życia, do sklepów trafiły dwie płyty z muzyką powiązaną z tym filmem (recenzję pierwszej z nich możecie przeczytać powyżej). Na szczęście tym razem Polska nie została bardzo w tyle (z naciskiem na bardzo) i zarówno soundtrack inspirowany filmem jak i ten instrumentalny, specjalnie dla niego napisany, pojawiły się w naszym kraju. Niestety ten ostatni nie jest dostępny w pierwszym lepszym sklepie, ale można go zamówić u dystrybutora krążka na terenie naszego kraju za niecałe 60zł.

Alan Silvestri - człowiek, który stworzył muzykę do Cradle of Life - jest jednym z czołowych kompozytorów muzyki filmowej. Jego dzieła możemy usłyszeć m.in. w "Powrocie do przyszłości", "Cast Away: Poza Światem" czy "Kontakcie". Do projektu "Kolebka Życia" trafił właściwie w ostatniej chwili i przez przypadek - został odsunięty od pracy przy "Piratach z Karaibów" z czego natychmiast skorzystał Jan de Bont, zupełnie jakby na to czekał. Ścieżka dźwiękowa powstawała w biegu i na ostatnią chwilę - niektóre utwory były komponowane dopiero w czasie nagrywania płyty! Mimo tych wszystkich przeciwności Alan Silvestri nie zawodzi i wychodzi z opresji obronną ręką po raz kolejny udowadniając swoją klasę.

Utwór otwierający krążek to motyw przewodni Kolebki Życia. Łatwo wpadający w ucho, nawiązujący do greckich melodii aczkolwiek trochę zbyt krótki - moim zdaniem powinien trwać przynajmniej o połowę dłużej, ale i tak nie jest źle. Drugą bardzo dobrą kompozycją jest "The Luna Temple". Tutaj właśnie poczujemy pierwsze mocne uderzenie, które uśwaidamia słuchaczowi, że ma on do czynienia z prawdziwą instrumentalną muzyką filmową. Melodia jest bardzo tajemnicza, klimatyczna i długa a przy tym jednocześnie miła dla ucha. Niewątpliwie przywołuje wspomnienia scen ze świątyni Księżyca. Następny utwór - "Shark Attack" jest świetnym przykładem soundtracku kina akcji czyli gatunku w jakim Silvestri czuje się chyba najlepiej (żeby nie szukać daleko - jego dziełem jest między innymi muzyka do "Sędziego Dredd'a"). Kolejnym wyróżniającym się utworem (bo dobre są wszystkie) jest "Flower Pagoda Battle". Już od samego początku przywołuje sceny którym towarzyszy podczas filmu. Usłyszymy tutaj motyw przewodni obrazu, a poza tym świetnie wyczuwalny jest klimat Chin (to dzięki użytym instrumentom i melodii na nich zagranej). Po raz kolejny brawa dla Silvestri'ego! Długo by tutaj jeszcze wymieniać zalety soundtracku... wyróżniają się jeszcze "Journey to the Cradle of Life", "Pandora's Box" i dwa ostatnie króciutkie tracki - "Not Meant to be Found" i "Lara Croft - Tomb Raider" (bardzo melodyjne). Całą płytę można opisać jako połączenie ścieżki dźwiękowej z The Abbys, Judge Dredd, Volcano, Mummy Returns i Tomb Raider (jedyny z tej płyty, którego nie napisał Silvestri).

Podsumowując - oryginalny soundtrack do Cradle of Life nie zawodzi, a Silvestri pomimo wielu utrudnień podołał niełatwemu zadaniu. Jeżeli lubisz tego rodzaju muzykę, płyta jest zdecydowanie warta wydanych na nią pieniędzy, jeżeli nie, też powinieneś się do niej przekonać (z mojego doświadczenia wynika, że płytkę przetrawi znakomita większość osób).





• KoRn - Take A Look In The Mirror

Spis utworów:
1. Right Now
2. Break Some Off
3. Counting On Me
4. Here It Comes Again
5. Deep Inside
6. Did My Time
7. Everything I've Known
8. Play Me (featuring NAS)
9. Alive
10. Let's Do This Now
11. I'm Done
12. Y'all Wanta Single
13. When Will This End
Bonus Track: One


Opis płyty:
"To naprawdę agresywna płyta. Poprzednia była swoistym eksperymentem, teraz zamierzamy powrócić do pierwotnego, ciężkiego brzmienia. Będzie dużo krzyków" – opowiadał przed wydaniem "Take A Look In The Mirror" wokalista KoRn'a, Jonathan Davis. Rzadko się zdarza, by artysta nie miał megalomańskich skłonności do przesady mówiąc o swym niewydanym jeszcze krążku. Tym bardziej dziwi fakt, że opis Davisa zgadza się co do joty z tym, co czeka na nas na płycie. Ze swojej strony dodałabym jeszcze, że przyklejona do zespołu etykietka z napisem "nu-metal" przykurzyła się do tego stopnia, że wyraźny pozostał jedynie drugi człon.

Krótko mówiąc KoRn nagrał metalowy album, chociaż singiel, a zarazem pierwszy utwór na płycie, niczego takiego nie zapowiadają. 'Right Now' to najbardziej "lajtowa" kompozycja z przejściem w stylu LINKIN PARK (sic!). Można jednak potraktować ten utwór jako pomost pomiędzy "Untouchables" a pozostałą zawartością "Take A Look In The Mirror", gdyż dalej znajdujemy muzyczne pociski znacznie większego kalibru. Ktoś z Was widział teledysk do tego kawałka? Coś pięknego :P Zabronili go w większości stacji. Zaraz potem nadchodzi świetny i mocno agresywny w refrenie Break Some Off. Przy tym numerze osboy nie lubiące tego rodzaju muzyki wysiądą... i nie wiem czy będą miały ochotę wracać do krążka (a przynajmniej do tego numeru). Nie będę tutaj opisywać każdego utworu po kolei bo tak naprawdę byłoby to bez sensu. Chcielibyście czytać jak przy każdym z 13 (a właściwie 14) kawałków po kolei znów rozpływam się z zachwytu? Słów by mi chyba zabrakło :P Wspomnę tylko o Did My Time - numerze promującym film z Larą Croft w roli głównej. Jest to naprawdę fantastyczny kawałek, melodyjny i wpadający w ucho. Większość z Was zapewne zna go z telewizji lub singla.

Nadal moc KoRn'a kryje się przede wszystkim w brzmieniu - potężnym i mięsistym, które udało się wzmocnić dzięki kilku prostym zabiegom. Klawisze poszły w odstawkę, do łask powrócił natomiast rozedrgany bas Filedy'ego i gęste riffy. Zrezygnowano także z rapowania, a właściwie skumulowano je w jednym utworze – 'Play Me' – z gościnnym udziałem NAS'a.

Co zaś tyczy się wspomnianych wcześniej metalowych cech "Take A Look In The Mirror", dotyczą one głównie sfery wokalnej. Jonathan rzeczywiście, zgodnie z obietnicą, dużo krzyczy zbliżając momentami swój głos do barwy Phila Anselmo z Pantery. Naturalnie Davis to szalenie utalentowany wokalista dlatego na płycie możemy podziwiać pełne spektrum jego możliwości począwszy od lirycznych zaśpiewów po rasowe mordodarcie.

Jako deser panowie z KoRn'a postanowili sprezentować nam "One" Metalliki nagrany podczas koncertu MTV Icon poświęconemu temu właśnie zespołowi. Kawałek jest fantastyczny! Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że lepszy od oryginału.

Ogólnie rzecz biorąc płytka wymiata i każdy musi ją mieć w swojej kolekcji! 14 utworów, których można słuchać non stop 24h na dobę a i tak się nie znudzą! Jeśli do tej pory nie znaliście KoRna, pokochacie ich twórczość! Każdy fan mocniejszego grania musi mieć tą płytę w swojej kolekcji.

Grzeko
Na podstawie recenzji portalu Wirtualna Polska